Kolejna wyprawa miłośników turystyki pieszej z RKS Kross Byczeń za nami, dlatego też chcę podzielić się  z czytelnikami wrażeniami z tej wyprawy.

Sobotni poranek to dobra pora na wyprawÄ™ górskÄ… – tak zapewne pomyÅ›leli uczestnicy kolejnego rajdu zorganizowanego przez miejscowy klub rowerowy.  Nie zważajÄ…c na wczesnÄ… porÄ™ oraz zapowiedzi upalnego dnia, stawili siÄ™ w komplecie na miejscu zbiórki koÅ‚o kamienieckiego Czerwonego KoÅ›ciółka. StÄ…d wyruszyÅ‚a  kolejna wyprawa w stronÄ™ sÅ‚oÅ„ca. Mimo że podróż byÅ‚a dÅ‚uga, to minęła niepostrzeżenie za sprawÄ… przewodnika, który na trasie przejazdu opowiadaÅ‚ ciekawie na temat mijanych miejscowoÅ›ci, czy też zwiÄ…zanych z nimi zabytków. Nie wiadomo, kiedy dotarliÅ›my do Karpacza, a stamtÄ…d ruszyliÅ›my dalej do celu, jakim byÅ‚o zdobycie Åšnieżki. Nie,  nie tak od razu, ponieważ trzeba byÅ‚o najpierw odpocząć, wszak Karpacz powitaÅ‚ nas piÄ™knÄ… pogodÄ… i przejÅ›cie z parkingu do stacji kolejki u niektórych wywoÅ‚aÅ‚o zadyszkÄ™ 😉

Ponieważ z natury człowiek jest wygodny na szczyt Kopy wyjechaliśmy kolejką krzesełkową. Nieliczni uczestnicy musieli pokonać swoje słabości i wykazać się nie lada odwagą, aby zasiąść  na krzesełku i pojechać w górę. Jadąc kolejką można było podziwiać piękne krajobrazy Karkonoszy oraz panoramę Karpacza. Kiedy wszyscy dotarli na miejsce  ruszyliśmy w górę na szczyt. Dodatkową niezapowiedzianą atrakcją była możliwość dopingu i obserwowania zmagań uczestników biegu górskiego, którzy do pokonania mieli 3 pętle o długości 57 km. Nie wiem jak inni, ale ja zazdroszczę im kondycji i determinacji do udziału w takim biegu, który łączy się z nie lada wysiłkiem. Na twarzach uczestników tego biegu widać było, że nie tylko wbiegnięcie na Śnieżkę ale również zbiegnięcie ze szczytu może być wyczerpujące. Podobnie jak biegacze również i my byliśmy pełni zapału i chęci zdobycia  najwyższego szczytu Karkonoszy. Po krótszej lub dłuższej wspinaczce krętym szlakiem udało się  nam osiągnąć cel. Nagrodą za wysiłek była możliwość podziwiania piękna krajobrazu i otaczającej nas przyrody oraz  pamiątkowa fotka ze znajomymi, która trafiła na niejeden profil na portalach społecznościowych. Po przerwie na posiłek  ruszyliśmy w drogę powrotną  schodząc wybraliśmy  bardziej stromy szlak  nie chcąc tracić cennego czasu. Kolejnym etapem wycieczki był Karpacz i świątynia Wang (nie mylić z Wonga.com).  Kolejne foty i droga powrotna do domu z przerwą na obiad.  Czy był psikus? Chyba tak.  Myślę, że co niektórzy uczestnicy rajdu po powrocie do domu i chłodnej kąpieli stwierdzili że są w paski i chcieli ściągać skarpety z nóg albo koszulkę.

Mimo, że był  to kolejny raz, kiedy odwiedziłem ten rejon Polski to wcale nie żałuję tego.  Czas mile  spędzony na pewno jeszcze kiedyś będzie przedmiotem rozmów i wspomnień w gronie znajomych.

PS. Do Troskliwego MieszkaÅ„ca KamieÅ„ca ZÄ…bkowickiego – wszyscy wrócili cali i zdrowi, nikt nie ucierpiał  i nie trzeba bÄ™dzie pÅ‚acić rent czy odszkodowaÅ„, a że przeznaczone na ten cel Å›rodki z budżetu naszej Gminy nie  sÄ… pieniÄ™dzmi wyrzuconymi w bÅ‚oto, o czym  można siÄ™ przekonać spoglÄ…dajÄ…c na  zdjÄ™cia i zadowolone twarze uczestników – bezcenne! No, chyba, że wspólna wycieczka…., ale czy to dobry pomysÅ‚, tego nie wiem. ProszÄ™ zdecydować samemu. Zapraszamy.

Uczestnik Rajdu