Nareszcie wakacje, a jak wakacje to przygoda. Nie chcąc tracić żadnej chwili miłośnicy bicyklów z RKS Kross Byczeń w sobotnie przedpołudnie ruszyli na przeciw przygodzie.

Na punkcie zbiórki stawili się uczestnicy rajdu rowerowego w sile 17 członków. Nie zważając na prognozę pogody, która zapowiadała niezbyt przychylne warunki na tego rodzaju wypady ruszyliśmy w kierunku Suszki, aby następnie przez Przyłęk, Brzeźnicę podążać w kierunku Braszowic. Najważniejszy był humor, a tego nie brakowało uczestnikom rajdu.

Cóż, ta wycieczka mogłaby się wydawać podobna do wielu innych, ale nie obeszło się bez niespodzianek. Na 7 kilometrze jeden z uczestników rajdu przekonał się co znaczy powiedzenie „że prawdziwych  przyjaciół poznaje się w biedzie”. Kiedy jego rower odmówił dalszej współpracy, stanął przed wyborem: co robić dalej? jechać? czy wracać? z którego koła ratunkowego skorzystać? – wybór był prosty – telefon do przyjaciela jak w znanym i lubianym teleturnieju. W takiej sytuacji człowiek docenia technikę i możliwość szybkiej komunikacji, odnalezienie kontaktu na klawiaturze telefonu, krótka rozmowa i oczekiwanie…, przywiezie pompkę, czy nie…, pojadę dalej…., a może to już koniec mojej przygody …., chwila zwątpienia….. Tego jednak co miało się zdarzyć za moment nie spodziewali się nawet najstarsi górale uczestniczący w rajdzie, bo oto na trasie rajdu zjawił się Prawdziwy Przyjaciel Artur, który bezinteresownie zaoferował swój rower. Bez zastanowienia wskoczyłem na jednoślad i pognałem za grupą, która przez ten czas minęła naszą magistralę, czyli drogę krajową nr 8.

Uwierzcie mi, że przejście na drugą stronę ulicy w sobotnie przedpołudnie nie jest łatwą rzeczą tym bardziej, że pomysł na spędzenie wolnego czasu poza domem nie był tylko naszym pomysłem. W przerwie nie mogło zabraknąć ogniska i pieczenia kiełbasek – to już taka nasza tradycja, podobnie jak konkurs. Tym razem w konkursie wystartowali również dorośli uczestnicy rajdu i to koleżance Lucynie przypadły laury zwycięstwa.

Po przerwie udaliśmy się w drogę powrotną kierując się w stronę Grochowisk i nie wiedzieć dlaczego znów nie lada wyzwaniem okazał się  przejazd przez arterię komunikacyjną, gdyż fotokomórka na skrzyżowaniu nie wyłapała naszej grupy wobec czego oczekiwanie na zielone światło wydawało się wiecznością. Z pomocą przyszła „zebra”, przejście piesze, które umożliwiło nam przeprawę na drugą stronę drogi, a stąd już prosto  do Pawłowic, Suszki i Kamieńca Ząbkowickiego, gdzie każdy z nas rozjechał się do domu i tylko żal, że tak krótko mogliśmy podziwiać piękno przyrody…

Nie zapominajmy, że kolejny już 40 rajd został zorganizowany dzięki dofinansowaniu Urzędu Gminy w Kamieńcu Ząbkowickim i przychylności samorządowców. A za niespełna tydzień podzielimy się wrażeniami z masywu Śnieżnika, co nam przyniesie kolejna przygoda tego dowiemy się niebawem. Ja już jestem ciekaw jaką trasę przygotował nam  Papa Smerf, no i czy Gargamel z Klakierem szykują jakieś niespodzianki. Nie mogąc doczekać się tego wyjazdu  odliczam każdą minutę 6405,6404,6403,6402, 6401…

Zgrywus